We Francji można je spotkać pod nazwą Macaron à l’ancienne bądź Macaron de Nancy. W Polsce w mojej okolicy, po prostu: makaroniki ;)
Makaroniki, czy na myśl przychodzą Wam kolorowe ciasteczka o przeróżnych smakach połączone kremem?
Tu trochę historii...
Makaroniki wywodzą się z Włoch i Francji. Już w średniowieczu w regionach upraw migdałów pieczono ciastka z mielonych migdałów z dodatkiem miodu i białek jaj. Na początku, pojedyńcze ciastka, zaczęto je sklejać w pary surowym ciastem, następnie dżemami. Z wiekiem zmieniano konfitury do łączenia makaroników i aromaty. Pod koniec XIX wieku urodził się paryski makaronik, przełożony kremem maślanym bądź konfiturą.
Dzisiejsze makaroniki nie przypominają tamtych. Różnokolorowe i wielosmakowe, już nie pachną tak migdałami ;)
Teraz przepis, który znalazłam na stronie: cestmamanquilafait
Składniki:
- 300 g cukru kryształu,
- 200 g zmielonych migdałów,
- 15 g miodu,
- 4 białka (ok. 130 g),
- aromat migdałowy (opcjonalnie),
- cukier puder do posypania.
Piekarnik nagrzewamy do 160°C.
Do miski wsypujemy migdały i cukier. Następnie dodajemy miód, wlewamy białka, możemy dodać też aromat, 1-2 kropli. Mieszamy wszystko szpatułka do uzyskania jednolitej konsynstencji.
Miskę stawiamy na parze i mieszamy, aż masa stanie się gorąca. Konsynstencja, też powinna być łatwiejsza do rozprowadzania.
Masę przekładamy do rękawa cukierniczego z dużą końcówką. Możemy zostawić też 1-2 łyżek masy, żeby po upieczeniu skleić makaroniki.
Wyciskamy masę na blachę wyłożoną papierem. Róbmy to w większych odstępach, ciasteczka będą rosnąć. Mnie wyszło ok. 25 ciasteczek.
Na koniec, zwilżyłam dłoń pod wodą i wygładziłam odstającą masę z wierzchu. Ciasteczka posypujemy cukrem pudrem i wkładamy do piekarnika.
Pieczemy przez 15-20 min. na złoty kolor, w zależności od wielkości makaroników.
Po upieczeniu wyciagamy ciasteczka. Jeżeli chcemy mieć połączone, to odrazu gorące makaroniki smarujemy cienko od spodu masą i łączymy w pary.
Możemy posypać je jeszcze cukrem pudrem.
Smacznego!
Jakie cudowne, muszą smakować fantastycznie:)
OdpowiedzUsuńNa pewno smakują przepysznie, zapisuję przepis. I dziękuję za tą małą lekcję historii, nie miałam o tym pojęcia :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! :) Ja pamiętam je z dzieciństwa, tata zawsze je kupował.
UsuńTeż o tym nie wiedziałam. Kiedy robię jakieś tradycyjne ciasto czy ciasteczka, zawsze jestem ciekawa jego historii ;)
Mój tata to łasuch, ucieszyłby się z takich ciastek :)
OdpowiedzUsuńFajne ciasteczka, podoba mi się ten przepis :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym sobie pochrupała :D
OdpowiedzUsuńchętnie wypróbuje przepis:)
OdpowiedzUsuńMniam, idealne!
OdpowiedzUsuń